Chodzą słuchy, jakoby Jacht Klub Wrocław miał się zmienić w klub wysokogórski. Przyczyną tego stanu rzeczy miałaby być górska tematyka ostatnich czwartków.
Postanowiłam wobec tego opowiedzieć (z uzasadnieniem) o moim rejsie roku 1998. Rejsie w Himalaje.
UZASADNIENIE:
Czyż podróż, która zaczyna się w porcie nie jest podróżą morską, czyli rejsem?
Wszak wiadomo, że nazwa København oznacza ni mniej, ni więcej tylko port Køben. Zapraszam więc na typowo wodniacką opowieść o rejsie z Kopenhagi, przez Indie, do Nepalu. Wtrącę kilka lądowych opowieści: o Hindusach i Nepalczykach. O różnicy miedzy sherpą a tragarzem, o trekingu do połowy Annapurny.
I wodniackie: o raftingu na rwącej rzece Thrisuli w Nepalu (ze dwa slajdy) i o górskiej rybie w środku Himalajów, czyli górze o nazwie rybi ogon.
Dla podniesienia atrakcyjności spotkania zrobię typowe indyjskie danie, którego będzie można spróbować (albo nie … przyniosę pączki, bo to przecież Tłusty Czwartek, a kuchnia hinduska jest paskudna). A w dodatku będzie można przymierzyć oryginalne hinduskie sari i zobaczyć nepalskie japonki, które być może uratowały mi życie.
Tyle morskich atrakcji w jeden czwartkowy wieczór.
Zapraszam,
Beata Sikora