Dzisiaj otrzymaliśmy informację, że Gubernator Svalbardu przychylił się do naszej prośby o zgodę na penetrację zarządzanego przez siebie obszaru. Jednocześnie zaprosił nas do odwiedzenia swojej siedziby w Longyearbyen w celu pobrania karty dokumentującej ten fakt.
Kamień spadł nam z serca, bo przemykanie tamtędy na palcach w tajemnicy przed Gubernatorem stałoby w sprzeczności z koniecznością niesienia pieśni/krzyku/innych dźwięków na ustach w celu odstraszenia niedźwiedzi. Odpadł nam zatem dylemat, kogo bardziej się bać i możemy z czystym sumieniem stawiać cztery piwka na stół i żegnać Liverpool oraz hiszpańskie dziewczyny podczas pieszych wycieczek po svalbardzkiej ziemi.
Adam Lenartowski